Dialog 1:
Geder: Siadajcie.
Contre: Coś się stało? Do podsumowania skuteczności wszystkich działów zostały jeszcze jakieś dwa tygodnie.
Geder: Nieoczekiwana zmiana planów.
Taylor: Chcą nas odznaczyć – na bank. Nie trzeba było, robimy to z myślą o mieszkańcach stacji, a nie dla laurów.
Contre: Zamknij się Taylor!
Geder: Wy ludzie zawsze wypowiadacie słowa wielkiej wagi. Szkoda tylko, że nie podpieracie ich żadnymi czynami.
Contre: Ale przecież – od kiedy przejęliśmy kontrolę nad stacją, przestępczość spadła o kilkanaście procent. Coraz więcej ras przylatuje na Nemezis w celach biznesowych.
Geder: Opowiedzcie mi o waszych ostatnich śledztwach.
Taylor: Porwanie guwernantki. Pełnienie ochrony w trakcie uroczystości otwarcia Zaćmienia. Sprawa morderstwa sekretarki – swoją drogą sprawcą okazał się jej szef, przedstawiciel Binary Peace. Co tam jeszcze było?
Contre: Kilka pomniejszych włamań. Samobójstwo bankiera, który się mocno zadłużył. Kilka ulicznych bójek i cztery trupy związane z wojną gangów.
Geder: Porozmawiajmy o tym ostatnim.
Taylor: Zwykła strzelanina. Nasi eksperci przewidują, że wkrótce gangi same się wybiją. Będzie jeden problem mniej.
Geder: Wasze informacje są sprzeczne z moimi. W ciągu kilku miesięcy doszło do mobilizacji. Ktokolwiek za tym stoi – udało mu się zdobyć przychylność wszystkich trzech grup. Te kilka pomniejszych włamań… To ich działka.
Contre: Niemożliwe – na miejscu niczego nie znaleźliśmy!
Geder: Owszem, ponieważ zostaliście wyprzedzeni.
Taylor: Przez kogo?
Geder: Zawarłem tymczasową umowę z Cieniami. Mieli jedynie nadzorować waszą pracę, ale cóż. Przekonali mnie do tego, abym pozwolił im wziąć udział w rozwiązaniu tej sprawy.
Contre: Geder… przecież Cienie to zwykli najemnicy. Oni łamią prawo, a nie je egzekwują!
Geder: Nie zamierzam z wami o tym dyskutować! Wystarczająco nadwyrężyliście moją cierpliwości. Kto pierwszy rozwiąże problem gangów otrzyma 10-letni kontrakt na pełnienie ochrony na Nemezisie.
Taylor: Ale my przecież –
Geder: Największe zagrożenie dla stacji przemknęło wam koło nosa! Wasi konkurencji już teraz zajmują się zbieraniem dowodów przeciwko gangom! Jeżeli nie wyniesiecie się z mojego biura, uznam, że poddajecie się walkowerem!
Taylor: Chodź Contre, mamy co robić.
Dialog 2:
Jessie: Lądowisko zabezpieczone i wyczyszczone. Kleszcze zdjęte. Udzieliłeś zezwolenia na lądowanie?
Jack: Ty, czekaj… zapomniałem.
Jessie: Naprawdę?!
Jack: Nie no w chuja cię robię.
Jessie: Masz szczęście.
Jack: O boże…
Jessie: Co?! Nie mów mi, że…
Jack: Pole elektromagnetyczne. Zapomniałem go wyłączyć.
Jessie: No to na co czekasz debilu?! Szybko, zanim statek przyleci!
Jack: Dobra już, spokojnie!
Jessie: Wiesz, że prawie nas zabiłeś?!
Jack: Ważne, że sobie przypomniałem. Ostatecznie nic się nie stało, tak?
Jessie: Poproszę jutro Jacoba o przydzielenie mi nowego technika wspomagającego. Mam cię dość!
Dialog 3:
Reporter: Andrew Hudson, z gazety American Dream. Umówiliśmy się na spotkanie.
Wyatt Connely: Ach tak. Miło pana widzieć, panie Hudson. Jeżeli dobrze kojarzę, mówił pan, że chciałby porozmawiać o sprawie niecierpiącej zwłoki. Zakładam, że chodzi o te żenujące plotki dotyczące mojego portu.
Reporter: Tak. Chodzi konkretnie o doniesienia, że to właśnie tutaj miało miejsce nielegalne składowanie odpadów chemicznych. Tych samych, które doprowadziły do zatrucia zatoki. Wie pan, mamy ofiary, ludzie oczekują odpowiedzi.
Wyatt Connely: W takim razie wszyscy mamy w tym wspólny interes. Dla mnie również cała sprawa jest… oburzająca. Niestety moje stanowisko w tej sprawie pozostaje niezmienne. Ani ja, ani żaden mój pracownik nie mieliśmy z tym nic wspólnego.
Reporter: A mimo to w mediach pojawiły się zdjęcia i relacje świadków, które zdają się wskazywać na coś innego. Czy może pan wyjaśnić, skąd te informacje mogły się wziąć?
Wyatt Connely: Oczywiście. Nie doszukiwałbym się w tym większego spisku. Nasze prywatne dochodzenie wskazuje, że to prymitywne działanie naszej konkurencji. Sukces rodzi w końcu wrogów, czyż nie?
Reporter: Czy pańscy pracownicy również mogli zostać przekupieni przez inne firmy?
Wyatt Connely: Starannie dobieramy naszych pracowników. Wszystko przebiega zgodnie z…
Reporter: To w takim wypadku, jak wyjaśni pan zeznanie jednego z pracowników: Roberta Abeleya. Twierdzi on, że wynajął pan port bardzo niebezpiecznym ludziom. To właśnie oni mieliby przyczynić się do skażenia wody.
Wyatt Connely: Co za nonsens! To zwykłe pomówienie, któremu z pewnością przyjrzeć powinien się sąd. Może być pewien, że tak tego nie zostawię.
Reporter: Sam mówił pan, że żaden pański pracownik, ani pan nie mają z tym nic wspólnego. Bezpośrednio może i nie, ale nawiązanie współpracy z grupą przestępczą… To poważne wykroczenie.
Wyatt Connely: Proszę nie łapać mnie za słówka! Zgodziłem się na merytoryczną rozmowę, a nie na słuchanie teorii spiskowych. Normalnie zostawiłbym to dla siebie, ale nie pozostawia mi pan innego wyboru. Robert Abeley od początku zatrudnienia słynął z nadużywania alkoholu. Za to zresztą go zwolniłem. Może teraz się mści?
Reporter: Czyli stanowczo zaprzecza pan, jakoby w porcie miało miejsce nielegalne składowanie odpadów?
Wyatt Connely: Każda operacja w porcie jest zgodna z prawem i podlega surowym regulacjom.
Reporter: Zastanawia mnie jednak jeszcze jedna sprawa.
Wyatt Connely: Tak?
Reporter: Skoro wszystko odbywało się zgodnie z prawem, to skąd pomysł na zaostrzenie ochrony portu.
Wyatt Connely: Chcemy uniknąć rzecz jasna nielegalnych wtargnięć osób trzecich. Nie wszyscy są tak kulturalni, jak pan.
Reporter: Czy nie lepszym rozwiązaniem byłoby im dać to, czego chcą? Skoro nie macie nic do ukrycia… to w czym problem? Wzmożona ochrona budzi wątpliwości o wiarygodności pańskich słów.
Wyatt Connely: Niech pan posłucha.
Reporter: Skąd mam mieć pewność, że podczas tej rozmowy, któryś z zatrudnionych przez pana osiłków nie pozbywa się śladów?
Wyatt Connely: Rozmowa dobiegła końca. Proszę opuścić teren portu.
Reporter: Tyle że ja nie skończyłem zadawać pytań.
Wyatt Connely: Ale ja skończyłem na nie odpowiadać. Do widzenia!
Dialog 4:
Brodaty: Jesteś przestraszony, dzieciaku. Nie poznaję cię…
Nowy: Ja tylko… obudziłem się w ciemnej półotwartej celi. G-Gdzie my jesteśmy?!
Łysy: Nikt w tym miejscu nie wie. Nawet jeśli, kiedyś było inaczej, to każdy zapomniał.
Nowy: Dlaczego?!
Brodaty: Tak już jest…
Łysy: My… nawet nie pamiętamy naszych imion. Ja jestem Łysy, a on: Brodaty. Ty możesz być Nowy.
Nowy: Cele są otwarte. Nie próbowaliście się stąd wyrwać?
Brodaty: Jesteśmy tu w konkretnym celu. Nie ma potrzeby stąd uciekać.
Łysy: Właśnie. Tutaj jesteśmy bezpieczni.
Nowy: To nie może być prawda!
Brodaty: J-Jesteś przestraszony, dzieciaku. N-Nie poznaję cię…
Łysy: To… Hm… Ktoś… Nowy.
Brodaty: Nowy… brzmi dobrze. To dobre imię…
Dialog 5:
Inspektor: Co tu robimy? Chyba nie zamierzasz chlać na służbie?
Funkcjonariusz: Jestem w stanie czuwania. Dostaniemy wezwanie, to wyjdziemy. Na razie mogę robić, co chcę.
Inspektor: Słuchaj, moim zadaniem jest-
Funkcjonariusz: Dobrze, że o tym wspominasz. Od rana łazisz za mną jak bezpański kundel. Po co?
Kelnerka: Detektywie, tym razem przyprowadziłeś kolegę? Mam nadzieję, że przystojniak tak samo, jak ty lubi się dobrze zabawić.
Funkcjonariusz: Kolega to za dużo powiedziane.
Kelnerka: Może to i lepiej. Nie obrazisz się, jak na chwilę go porwę? Zwrócę go w całości, przysięgam. No może nieco biedniejszego, ale za to bardziej zadowolonego.
Inspektor: Pani wybaczy, ale nie jestem zainteresowany. Przyszedłem tu służbowo.
Kelnerka: Trzeba umieć łączyć przyjemne z pożytecznym.
Inspektor: Poproszę wodę. Nic więcej.
Funkcjonariusz: Ech… dla mnie to, co zwykle.
Inspektor: Wracając… moim obowiązkiem jest nadzorować twoją pracę, funkcjonariuszu Felix.
Funkcjonariusz: To na co czekasz? Wklep w ekraniku, że jestem zdeprawowanym alkoholikiem i będziesz mieć całą robotę z głowy.
Inspektor: Zależy mi na poznaniu rzeczywistego stanu rzeczy. Pański sarkazm nie ułatwia mi pracy.
Funkcjonariusz: To, czego dokładnie chcesz? Masz być moim asystentem? I przestań z tym “panem”. Wkurwiasz mnie.
Kelnerka: Wasze picie chłopcy. A dla ciebie przystojniaku – przygotowałam coś specjalnego. Noun, najlepszy drink w mieście.
Funkcjonariusz: Na twoim miejscu bym tego nie pił.
Inspektor: Dlaczego?
Funkcjonariusz: Stracisz przytomność, a w międzyczasie wyzerują ci konto.
Inspektor: W-Wiesz z własnego doświadczenia?
Funkcjonariusz: Znam kogoś, kto przeżył podobną sytuację. Do rzeczy: czego chcesz?
Inspektor: Mam zbadać pańskie – twoje zdolności detektywistyczne w praktyce. Sposób postępowania z ludźmi, ogólna metodyka pracy. Przez najbliższe dni będę twoim nowym partnerem.
Funkcjonariusz: Czyli nici z wpisu o zdeprawowanym alkoholiku?
Inspektor: Obawiam się, że tak. Dlatego chciałbym, żebyś podszedł do sprawy poważnie i przyjął jakieś zlecenie.
Funkcjonariusz: Nie potrzebuję partnera.
Inspektor: To jeden z kolejnych powodów, dla których tu jestem. Wiem, co stało się z twoją partnerką i-
Funkcjonariusz: Grzebałeś w moich aktach?!
Inspektor: Musiałem. Twój stan psychiczny też poddam analizie. Muszę mieć pewność, że jesteś…
Funkcjonariusz: Stabilny emocjonalnie, że nie stanowię zagrożenia dla siebie i innych?
Inspektor: Lepiej będzie, jak weźmiemy się do roboty.
Przestraszony facet: L-Ludzie! R-Ratunku! N-Nasz transportowiec… Rozbił się niedaleko stąd. P-Pilot nie żyje, a moja ż-żona jest w ciężkim s-stanie.
Kelnerka: To wezwij pogotowie. To bar, a nie recepcja wolontariatu. Klienci przyszli tu odpocząć.
Przestraszony facet: Z-Zapłacę! P-Proszę!
Kelnerka: Spierdalaj – żaden szanujący się człowiek nie weźmie twoich brudnych pieniędzy. W dupie mamy ciebie i korporację, dla której pracujesz. Wypad!
Funkcjonariusz: Tak bardzo ci się nudziło i proszę. Zlecenie samo do nas przyszło.
Inspektor: Nie wiem, czy to najlepszy-
Funkcjonariusz: Hej, ty! Departament Obrony Obywatelskiej – zaprowadź nas na miejsce.