Dziennik z dyktafonu doktora
Część 1:
„Za pierwszym razem rozsądek nakazywał mi myśleć, że mam do czynienia z ewenementem, ale teraz nie mogę już tego dalej bagatelizować. Kolejny pacjent… objawy identyczne. Skóra cienka jak papier. Źrenice nienaturalnie rozszerzone, jakby nie reagowały na światło, lecz na coś, czego nie potrafię dostrzec. Puls… puls za to jest zmienny, jak kalejdoskop. Nie wiem, co o tym myśleć – każdy przypadek zdaje się tylko potwierdzać poprzednie”.
Część 2:
„Nie śpią. Mówią, że słyszą… fale. Opisują dźwięki przypominające szum głębin, choć zdecydowana większość z nich nigdy nie była na morzu. Ciągle wspominają o głosach. Jeden z nich wyrysował na prześcieradle kształty — powtarzają się. Nie rozumiem czemu, ale… reszta zdaje się na nie, w jakiś sposób reagować.
To nie wszystko. Kilka dni temu znaleźliśmy ciało Pana Harrisa, listonosza, w łóżku. Był martwy. Jego ciało nabrało kształtów, które przekraczały moje… nie sądziłem, że coś takiego jest w ogóle możliwe. Różnił się od naszego ostatniego spotkania. W miejsce skóry pojawiła się twarda, obślizgła powierzchnia – przypominała łuski.
Pielęgniarki zdradziły mi, że tej samej nocy, której zmarł Harris, pacjenci wpadli w dziwny stan. Wszyscy, jak na rozkaz stali na swoich łóżkach, nucąc dziwną pieśń. Wczoraj znów ją usłyszały… tym razem nie dochodziła z pokojów pacjentów, a od strony morza. Ja… muszę odpocząć”.
Część 3:
„To już nie może być przypadek. Pacjenci przychodzą z różnych stron miasta, a jednak ich symptomy rozwijają się w tej samej kolejności. Najpierw oczy, potem głosy, później drżenie mięśni… a na końcu… pragnienie ciemności. Jeden z nich prosił, by zgasić wszystkie światła, mówił, że ona przyjdzie, gdy będzie zupełnie ciemno. Nie odpowiedział mi, kim jest ona”.
Część 4:
„Przysięgam, dziś jedna z pacjentek otworzyła usta i na chwilę zobaczyłem… sam do końca nie wiem co. Wszyscy chorzy z czasem przechodzą przemianę, której nie zdołałem zrozumieć i obawiam się, że już tego nie zrobię.
Pacjenci robią się coraz agresywniejsi, a leki uspokajające przestają na nich działać. Ja i reszta personelu ledwo, co sypiamy. Dzisiaj po raz pierwszy usłyszałem pieśń, o której wspominały pielęgniarki…”
Notatka w domu
Słuchaj, zostawiam ci tę wiadomość, bo wiem, że wrócisz dopiero za parę dni. Nie chciałem odchodzić bez słowa, ale coś złego dzieje się w wiosce.
Od tygodnia jest jakoś niespokojnie. Najpierw psy zaczęły wyć całymi nocami, jakby coś chodziło między domami. Potem zaczęły znikać koty, które odnajdywały się po kilku dniach poszarpane przez jakąś dużą zwierzynę.
Do tego wszystkiego zaobserwowano obecność cieni. Zdaniem kilku sąsiadów to humanoidalne wysokie istoty bez żadnych cech charakterystycznych. Rzekomo to one odpowiadały za incydent z kotami. Sam na szczęście ich nie widziałem, ale ludzie we wsi zaczynają gadać dziwne rzeczy. Rose mówiła, że do jej drzwi pukał mąż, choć on przecież zmarł trzy lata temu. Inni słyszą, jak ktoś ich woła nocą, głosami bliskich.
Sam wiesz, że mój dziadek po śmierci babci podupadł na zdrowiu – głównie mentalnie. Niezależnie od tego, czy ktoś robi sobie jaja, czy nie, powinienem być tam razem z nim. W końcu kto przypilnuje go lepiej niż ja?
PS: Nie martw się, przed wyjściem przygotowałem jedzenie i wodę dla Burry’ego.
Dziennik pokładowy
Wielka Gwardia Admirałów wysłała naszą załogę na zwiad do mgławicy Oriona. Cholera, jakby mało było piratów czających się w każdym zakątku kosmosu, kazali nam jeszcze przylecieć tu głównym flagowcem. Tak, aby każdy w okolicy wiedział, kto nadciąga. Cała reszta sądzi, że to rutynowa misja w celu wzmocnienia relacji z innymi sektorami. Gdyby naprawdę tak było, nie wysłaliby tu najważniejszej fregaty. Nie chcę siać paniki, ale mam złe przeczucia. Nie jestem pewien, czy wrócimy z tej wyprawy w jednym kawałku. Jeśli w ogóle wrócimy.
Od kilkunastu minut przemierzamy mgławicę w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby zagrozić lokalnym mieszkańcom. Przyznam szczerze, że wpatrywanie się w pustkę kosmosu nie należy do moich ulubionych zajęć. Wygląda jednak na to, że reszta załogi nie podziela mojego pesymizmu. Wszyscy wydają się być w świetnych nastrojach. Moja sympatia, Alice, stwierdziła nawet, że zachowują się jak dzieci przed nową przygodą. Cóż, mnie pozostaje tylko zacisnąć zęby i czekać na dalszy rozwój wydarzeń.
Nasz statek został poważnie uszkodzony. Dosłownie kilka sekund przed skokiem w nadprzestrzeń zaatakował nas ogromny krążownik. Jak to możliwe, że tak duża jednostka umknęła naszym sensorom? Czyżby Wielka Gwardia Admirałów chciała, żebyśmy się na niego natknęli? Czy od początku byliśmy tylko przynętą? Musimy się stąd jakoś wydostać.